Radhanatha Swami: Życie we współczuciu, dedykacji i miłości - Bhakti Tirtha Swami Maharaja CZĘŚĆ 5


Do Gita Nagari przyjeżdżało wiele osób pragnących spotkania z Maharajem... Dawał szansę każdemu i w upełnomocniony sposób przemieniał, oświecał i topił ich serca. Czasami jedyną chwilą, w której miał czas, by porozmawiać ze swymi duchowymi braćmi były nasze sesje Krsna katha. Przybyło ich tak wielu… Trivikrama Maharaja, Bhaktimarga Maharaja, Romapada Maharaja, Bhaktivijnana Gosvami Maharaja, Bhaktivaybhava Maharaja, Kirtanananda Maharaja, Satsvarupa Gosvami Maharaja, Mahamuni Prabhu, Bhagavan Prabhu, który odszedł na tak wiele lat… Było ich tak wielu. Gdy tylko przybywali, oddawał im siebie całkowicie. By ich zainspirować i oświecić.

Jednego dnia powiedział do mnie: „Za każdym razem, gdy inne osoby towarzyszą nam podczas katha, jest wtedy inny nastrój.” „Gdy jesteśmy razem po prostu mówimy o Vrindavan, Radharani i Krsnie… Ale kiedykolwiek przyjeżdża twój brat lub siostra duchowa, ze współczucia dla nich zaczynasz nauczać.” „Jestem na końcu życia… Jak długo mogę tak jeszcze robić? Nie uważasz, że na koniec życia powinienem pochłonąć się wewnętrznie medytując o lilach Prabhupada oraz Radhy i Krsny?” „Maharaja, co możesz zrobić, to spotkać tych ludzi w innym czasie. Nie musisz oświecać ich w sposób jaki to robisz. Będą szczęśliwy po prostu mając twoje pranama.” „Pozwól mi to przemyśleć… Chcę się zaabsorbować wewnętrznie. Krsna mnie wzywa… Prabhupada czyni to samo.”

Podczas kolejnego niedzielnego wykładu, to co powiedział było bardzo zaskakujące. Oznajmił wszystkim wielbicielom na całym świecie: „To będzie mój ostatni wykład.” Rozpoczynał nirjana bhajan, co oznacza odosobnione wewnętrzne życie w bhajanie. „Nie spotkam już nikogo więcej. Oprócz moich bezpośrednich opiekunów, nikt mnie nie zobaczy. Nie będę odbierał więcej telefonów. Nie będę więcej czytał i odpowiadał na kogokolwiek e-maile. Wiedzcie proszę, że oddałem wam moje życie, serce i duszę, ale to jest wezwanie, które otrzymałem.”

I uczynił to… Od tego dnia nasze Hari katha stawały się głębsze i głębsze… Coraz bardziej słodkie. Nasz związek stał się dużo bardziej poufny. Nauczyłem się tak wiele. Tyle pięknych lekcji…

Jedyna prawdziwa miłość w tym świecie ma miejsce wtedy, gdy wielbiciele o nastroju bezwarunkowego służenia dzielą się między sobą Krsną. Nie ma nic słodszego, głębszego niż to. Nic nie jest w stanie bardziej zadowolić serca.

„Myśli moich podporządkowanych wielbicieli są zawsze pogrążone we Mnie. Moi wielbiciele czerpią wielkie zadowolenie i szczęście oświecając się nawzajem w rozmowach o Mnie.” To właśnie o tym jest Caitanya Caritamrita. Pan Caitanya rozmawiał ze Swoimi towarzyszami o Krsnie przez pięć, sześć dni pod rząd… Prabhupada dała nam misję i tak wiele wspaniałej służby. Dał nam sadhanę, wielbienie bóstw, i wszystkie inne rzeczy. Ale nie możemy zapomnieć o rozwijaniu głębokich związków między sobą rozmawiając o Krsnie…

Nasze wspólne rozmowy były czystym Vrindavan katha. Czasami wspominaliśmy Srila Prabhupada… Zdarzało się, że Bhakti Tirtha Maharaja bardzo poufnie mówił mi różne realizacje, które doznał w ciągu całego swojego życia. To było bardzo słodkie. Mogę wam szczerze powiedzieć, że ostatnie siedem i pół tygodnia z Bhakti Tirtha Swamim był najbardziej intymnym, pełnym miłości czystym związkiem, jaki kiedykolwiek miałem z inną ludzką istotą. Oczywiście poza moim związkiem z Prabhupadem…

Słowa nie potrafią oddać uczucia miłości, szacunku i wdzięczność, które rosły między nami. To jest to, co daje nam Prabhupada. Gdy mówi, że daje nam towarzystwo wielbicieli, to co przeżywałem jest tym, co naprawdę miał na myśli. Jestem wiecznie wdzięczny Bhakti Tirtha Maharajowi za dar, którym mnie obdarzył. Za bezprzyczynową łaskę, którą okazał tej bardzo upadłej duszy.

Wkraczającył w nirjana bhajan całkowicie odciął się od świata. Dzień i noc rozmawiał o Krsnie, słuchał czytanych książek o Krsnie, słuchał taśm… Jego ulubionym nagraniem, były CD z Yatry we Vrindavan. Bardzo je cenił.

Kontakt ze światem zewnętrznym ograniczył do przebywania w towarzystwie osobistych sług i jednej osoby, najstarszego i najbliższego brata duchowego – Satsvarupa das Goswami Maharaja. Bhakti Tirtaha Swami nigdy nie zapomniał swojej pierwszej służby sekretarza, jaką pełnił dla Maharaja.

Inną rzeczą jest to, że od wielu lat Satsvarupa das Goswami Maharaja jest również bardzo chory. Powstała między nimi prawdzie głęboką więź. Dzielili swoje realizacje oraz doświadczenia inspirując się wzajemnie. Najważniejszym jest jednak to, że dzielili się miłością do Prabhupada i Krsny. Tak… To była najświętsza i najpiękniejsza znajomość jaką widziałem. Bhakti Tirtha Maharaja często mówił w zaufaniu o swoich pięknych i pełnych miłości rozmowach z Satsvarupa Goswami Maharajem. Bardzo często rozmawiali przez telefon…

W Nowym Jorku odbywała się Rath Yatra. Przybyli nią wielbiciele z całej Ameryki i reszty świata. Każdego roku, jednym z najbardziej sensacyjnych wydarzeń Yatry był kirtan Bhakti Tirtha Swamiego. Setki wielbicieli szalało ze szczęścia, gdy stał ze swoim bębenkiem i mikrofonem przed rydwanem śmiejącego się Jagganatha.

Był to pierwszy raz od bardzo długiego czasu, gdy Bhakti Tirtha Maharaja nie mógł przybyć na Rath Yatrę. Właściwie to ja miałem się tam udać i zaraz po niej wrócić, ale dzień przed Rath Yatrą Maharaja miał kryzys. Doktor przeczuwał, że opuści ciało w ciągu najbliższego dnia, dwóch… Z tego powodu zostałem.

Maharaja, ani nie udał się na Rath Yatrę, ani też nie opuścił ciała… Jak też niezwykle Krsna sprawiał, by Bhakti Tirtha Swami kontynuował to, co robi…

Ale opowiem wam o czymś jeszcze bardziej niezwykłym. Po Jagganath Rathyatrze w Nowym Jorku bóstwa Jagganatha, Baladevy i Subhadry pojawiły się we śnie głównemu pujaremu i powiedziały: „Chcemy udać się do Gita Nagari i zobaczyć się z Bhakti Tirtha Swami Maharajem.” Jakie pujari miał wyjście… Położył wielkie piękne bóstwa Jaggantha, Baladevy oraz Subhadry na tył małego vana i pojechał w pięciogodzinną podróż do Gita Nagari.

Dostaliśmy telefon: „Jagganath, Baladeva i Subhadra pragną zobaczyć Bhakti Tirtha Swamiego. Jako, że on nie przyszedł do Nich, Oni przychodzą do niego. Będziemy u was dziś wieczorem.”

I przybyli dokładnie na czas. Dokładnie do domu, w którym mieszkał Bhakti Tirtha Maharaja. Wjechali na podjazd i otworzyli drzwi vana naprzeciw wejścia. Ze wszystkich kierunków zaczęli przybywać wielbiciele z Gita Nagari.

Opiekunowie podnieśli Maharaja z łóżka i położyli na wózku, po czym znieśli ze schodów i postawili dokładnie naprzeciwko Jagganatha, Baladevy i Subhadry Mayi. To był piękny widok. Pomimo tego, że jego choroba była na tak bardzo zaawansowanym etapie, poprowadził niesamowicie piękny kirtan. Następnie dał wykład.

Wspominał jak pierwszy raz poszedł złożyć wizytę Jagganathowi w Puri i Jagganath pozwolił mu na wejście. W tym życiu doświadczył ogromnej łaski Pana Jagganatha… To sprawiło, że serca wszystkich vaisnavów zadrżały ze wzruszenia.

Przypomniało mi to historię Pana Caitanyi i Haridasa Thakura. Haridas Thakur nie mógł pójść zobaczyć Jaggantha, więc Jagganath przychodził codziennie, by zobaczyć Haridasa Thakura. W tamtym czasie Pan Caitanya szedł 5-10 minut do Siddhabakula… Ale w tym przypadku, by zobaczyć swego wielbiciela, Jagganath jechał vanem około pięciu godzin.

Bhakti TIrtha Swami Maharaja ki – jay!

Pewnego dnia zadzwoniła do mnie bardzo wspaniała wielbicielka o imieniu Jyoti. Była wtedy w New Jersey. Powiedziała: „Twoi przyjaciele Brajabasi z Barsany przyjeżdżają do Ameryki. Pandiji, Nrsimha Baba, Madan Mohan, Giridar Gopal. Skontaktowali się ze mną i naprawdę chcą się z tobą spotkać.” „Cóż, bardzo chciałbym ich zobaczyć, ale muszę pozostać z Bhakti Tirrtha Swamim. Nie wiem co mogę zrobić. Nie mogę go teraz zostawić, ponieważ zdaje się być bardzo bliski odejścia. Nie mogę go opuścić.”

Mniej więcej trzy dni później dostałem telefon z Harrisburg w Pensylwanii, miasta oddalonego o około 45 minut od Gita Nagari. To był Pandiji z Barsany, wybitny uczeń Rames Baby z Manmandir.

Ci brajavasi udają się każdego roku do Ameryki na jakieś trzy miesiące. Prowadzą wtedy Bhagavat khata oraz śpiewają kirtany. W ten sposób zbierają fundusze na restaurowanie świętych miejsc w Braja Bhumi.

Wizyta w Harrisburgu było według planu. Prowadzili wtedy Bhagavat katha. Spytali, czy pojadę, by się z nimi zobaczyć. Odpowiedziałem, że tak.

Jako, że Maharaja był w nirjana bhajan i nie spotykał nikogo poza osobistymi opiekunami, zapytałem: „Maharaja, czy chciałbyś spotkać się z tymi Brajabasi? Grają piękne brajabasi kirtany. Naprawdę myślę, że będziesz bardzo szczęśliwy.” Słysząc to wpadł w ekstazę: „Tak! Czy przyjadą? Czy przyjadą?” „Zapytam ich…” Był bardzo podekscytowany.

Zadzwoniłem do nich i powiedziałem: „Mój najdroższy przyjaciel jest na granicy śmierci. Będzie bardzo szczęśliwy, jeśli przyjedziecie i zagracie dla niego kirtan.” „Jeśli to jest twoje życzenie, przyjedziemy.” „Proszę…” „Ale najpierw musisz przyjechać do nas.” „Dobrze.”

Pojechałem do Harrisburga. Był kirtan, Krsna katha, prasadam… Po całym programie powiedziałem: „Teraz jedźmy,” po czym wsiedliśmy do mojego vana. Przez całą drogę rozmawialiśmy o Krsnie.

Gdy dotarliśmy na miejsce, weszliśmy do pokoju Bhakti Tirtaha Maharaja. Według lekarzy miał opuścić ciało tego dnia lub następnego.

Maharaja był bardzo podekscytowany. Zapytał ich, czy będą intonować. Wtedy Madana Mohana Brajabasi zaczął śpiewać bardzo słodko chwały Srimati Radharani… Jak tylko zaczął intonować, Maharaja wpadł w ekstatyczny i histeryczny płacz. Zaczął zawodzić. Łzy po prostu płynęły z jego oczu… Nie mógł się kontrolować. Płakał intensywnie, bez ustanku przez około pół godziny. Był w ekstazie tak długo, jak śpiewał Madana Mohana. To było takie piękne…

Wówczas zaśpiewał Nrsimha Baba … Wcześniej, gdy intonował Madana Mohana, Nrsimha Baba grał na flecie, podczas gdy Giridara grał na dholak. Śpiewali bardzo pięknie…

Maharaja był po prostu ponad sobą. Smakował słodyczy Braja rasa. To była piękna chwila. Śpiewali około godziny. Gdy skończyli, Maharaja podziękował im z całego serca. Był im naprawdę bardzo wdzięczny…

Jego realizacją było: „Pomimo tego, że postanowiłem opuścić ciało w Gita Nagari, dzięki łasce Srila Prabhupada, Brindaban, Barsana Dham przybyła do Gita Nagari obsypać mnie łaską Radharani. Stało się to poprzez najwspanialszych, posiadających całkowicie czyste serca Brajabasich.”

Pewnego dnia Maharaja był w bardzo złym stanie. Wyglądało na to, że w każdej chwili może opuścić ciało. Według kalendarza Vaisnava był to dzień odejścia Mukundy Datta.

W pokoju byłem tylko ja i Maharaja. Przyszedłem do niego rano i powiedziałem: „Maharaja, dzisiaj jest bardzo, bardzo pomyślny dzień.” „Powiedz mi proszę…” „Dzisiaj jest dzień odejścia Mukundy Datta, młodszego brata Vasudevy Datta.”

Jak tylko wypowiedziałem imię Vasudeva Datta, Maharaja zaczął niekontrolowanie płakać. Nie mógł się opanować. Mówiąc to trzymałem go za rękę… Wziął wtedy moją głowę i przycisnął do swego serca, trzymając ją tam bardzo mocno. Był całkowicie pochłonięty duchowym uczuciem. Jedyną rzeczą, która był w stanie powiedzieć było: „Vasudeva Datta… Vasudeva Datta… Dziękuję, przypomniałeś mi o Vasudevie Datta. Od pierwszej chwili, gdy usłyszałem jego historię, stał się moim bohaterem, moim wzorcem do naśladowania. Próbowałem wzorować się na jego współczuciu…”

Gdy Vasudeva Datta zbliżył się do Pana Caitanyi Mahaprabhu, ofiarował następującą modlitwę: „Mam jedno szczególne pragnienie, które od bardzo długiego czasu pielęgnuję w swoim sercu. Błagam Cię, byś je spełnił… Gdy widzę upadłe dusze w tym wszechświecie, które cierpią z powodu zapomnienia o Tobie, moje serce pęka… Proszę przyznaj mi błogosławieństwo, by cała karma, wszystkie grzechy wszystkich żywych istot z całego wszechświata zstąpiły na moją głowę. Pozwól mi cierpieć nieskończone piekielne warunki i dać wszystkim wyzwolenie. To jest moją prośbą.”

Gdy Caitanya Mahaprabhu usłyszał tą modlitwę zaczął płakać. Jego ciało drżało, nie był nawet w stanie mówić…

Ostatecznie z wielką trudnością powiedział: „To nie jest wcale zadziwiające, że wypowiadasz te słowa ponieważ jesteś inkarnacją Prahlada Maharaja.”

Z powodu współczucia Vasudevy i pragnienia poświęcenia się dla żywych istot, Pan Caitanya Mahaprabhu powiedział: „Jestem do wyłącznej dyspozycji Vasudevy Datta. Jestem jego własnością. Zaprzedałem mu swoje życie. Komukolwiek pragnie mnie sprzedać, jestem sprzedany… Ponieważ jestem do jego wyłącznej dyspozycji.” Gdy Sri Caitanya Mahaprahu gloryfikował Vasudeva Datta robił to jakby miał tysiąc ust.

Na tym polega misja zstąpienia Pana do tego świata. Tak okazał współczucie wszystkim Swoim upadłym duszom.

Całe życie Bhakti Tirtha Swamiego było przepełnione takim współczuciem i pragnieniem czynienia dobra innym. Gdy wszedł w kontakt ze Srila Prabhuapadem zrozumiał: „Teraz mam największą rzecz. Najwspanialszy dar. Najwspanialsze błogosławieństwo zadedykowania swojego życia w oddaniu dla innych.”

Gdy Maharaja usłyszał historię Vasudevy Datta, uosobienia najwyższej formy bezinteresownego współczucia, stał się jego wzorem do naśladowania.

Gdy wspomniałem imię Vasudevy Datta zaczął płakać. Przyciskał wielokrotnie moją głowę do swego serca mówiąc: „Vasudeva Datta… Vasudeva Datta… Vasudeva Datta… Dziękuję ci Maharaja, przypomniałeś mi o Vasudevie Datta. Dziękuję…”

Po tym doświadczeniu zawołał swoich wielbicieli i polecił im śpiewanie kirtanu. Czuł, że tego dnia opuści ciało.

Wspaniały, piękny kirtan trwał godzinę. W pewnym momencie spojrzał na wielbicieli i zatrzymał go, po czym bardzo pokornie powiedział: „Dzisiejszy dzień jest pomyślny. Jest najbardziej pomyślny, ponieważ jest związany z Vasudevą Datta. Naprawdę myślałem, że opuszczę dzisiaj ciało. Ale Krsna zatrzymał mnie tutaj… Możecie wrócić do swoich służb.”

Wtedy wydarzyło się coś bardzo wspaniałego. Mniej więcej w tym samym czasie przyjechało kilku wielbicieli z Dallas.

Wiele lat temu Tamal Krsna Goswami Maharaja spacerując po plaży Juhu, znalazł w piasku bardzo małe złote bóstwo Krsny. Polecił go wypolerować. Człowiek, który to zrobił powiedział, że to bóstwo ma co najmniej 500 lat. Gdy królowa Jaipur usłyszała o tym znalezisku zrobiła dla Krsny bóstwo Radharani z czystego złota. Te bóstwa stały się Ista Deva dla Tamal Krsna Goswami Maharaja. Podróżował po całym świecie mając je cały czas przy sobie. Gdy Prabhupada wezwał go z powrotem do Boga, pozostawił je pod opieką swoich wielbicieli. Bóstwa były w Dallas.

Miało miejsce kolejne mistyczne wydarzenie. Główny pujari świątyni w Dallas - Padadhuli Devi, ukochana uczennica Tamal Krsna Maharaja i opiekunka tychże bóstw o imieniu miała sen, w którym pojawił jej się Maharaja i powiedział: „Daj Darsan tych bóstw Bhakti Tirtha Swamiemu.”

Dallas leży około 3000 kilometrów od Gita Nagari. Padadhuli Devi przejechała całą tą drogę, by dać Maharajowi darsan bóstw. A tuż obok nich stało piękne zdjęcie Tamala Krsna Goswami Maharaja.

Maharaja był w swoim małym pokoju. Wraz z nim zebrali się wszyscy wielbiciele. Po Darsanie Maharaja zwrócił się do mnie: „Powiedziałem, że nie mogę odejść do chwili, aż Tamal Krsna Maharaja ponownie udzieli mi swego Darsanu. Przybył dzisiaj, więc teraz mogę to zrobić…”

Pewnego dnia, Bhakti Tirtha Maharaja będąc bardzo blisko opuszczenia ciała zapragnął iść na spacer. Powiedział swoim opiekunom: „Podnieście mnie, chce się przejść.” Siedział wtedy na krześle… „Guru Maharaja, nie możesz chodzić…” „Ale chcę spróbować!” „Guru Maharaja, masz tylko jedną nogę, w której jest rozprzestrzeniony nowotwór. Nie możesz ją obciążać. Nie możesz chodzić.” „Ale chcę się przejść! Pozwólcie mi się przejść.”

Nie wiedzieli co robić.

Zdarzyło się, że byłem wtedy w pokoju. Jako, że Maharaja miał pewien specjalny wózek bez oparcia, z małym wysokim siedziskiem, powiedziałem: „Może spróbujmy położyć go na nim. To będzie najbliższe chodzeniu. To wszystko co jesteśmy w stanie uczynić.”

Po tym jak go na nim położyli Maharaja powiedział: „Chcę się przejść!”

Zapytałem go wtedy: „Maharaja, czy chciałbyś zrobić Govardana Parikrama?” „Tak!” „Zatem zrobimy Govardana Parikrama!”

Jedna z najbardziej wiernych i zadedykowanych uczennic – Braja Lila Mataji wraz ze swym niesamowity mężem - Ekavir Prabhu, przez dziewięć miesięcy nieustannie opiekowali się Bhakti Tirtha Maharajem. Ekavir Prabhu i Braja Lila Prabhu wielbili pięknego Govardana Sila. Trzymali go w pokoju Maharaja.

Powiedziałem: „Możemy przynieść Sila i położyć Go na stole. Przygotujemy dla Niego ładnie udekorowany ołtarz i następnie zrobimy wokół Niego parikrama. Jeden Sila jest przecież równy wzgórzu Govardana. Nikt inny jak Krsna powiedział to Sanatana Goswamiemu, gdy ten był bardzo chory i nie mógł zrobić pełnego parikrama. Okrążając tego jednego Sila, będziemy mieć korzyść pełnego Govardana Parikrama.”

Maharaja był bardzo szczęśliwy. Zapytałem go wtedy: „Zrobimy Govardana Parikrama?” Tego dnia był w bardzo wewnętrznym nastroju. Z nikim nie rozmawiał. Spojrzał na mnie jednak bardzo poważnie i powiedział: „Tak.”

Więc ustawiliśmy Govardana ze stojącą obok Tulsi. Przynieśliśmy tam Maharaja na swym małym wózku. W tym czasie zebrało się już kilkunastu wielbicieli, którzy zaczęli śpiewać piękny kirtan. Raz za razem obchodziliśmy Giriraja Maharaja ki – jay!
Maharaja był bardzo szczęśliwy. To było takie ekscytujące wydarzenie! Govardan Parikrama w USA, Pensylwanii…

Rankiem, kilka dni po tym zdarzeniu, dostałem telefon. Maharaja pragnął spotkać wszystkich wielbicieli i dać przemówienie. Pierwszy raz od kilku tygodni miał mieć publiczne wystąpienie. Był w Nirjana Bajana…

Wielbiciele zebrali się. Jego głos był bardzo słaby. Musieli ustawić mikrofon tuż przy jego ustach. Jednak nawet wtedy było bardzo trudno go usłyszeć. Zaczął opisywać intensywny ból, którego doświadcza. Mówił, że z tego powodu nie może spać w nocy. Opowiadał o tym ze szczegółami, po czym wyjaśnił jak wielkim jest to błogosławieństwem: „Dzięki temu, że tak cierpię, mogę tak bardzo czuć przez co przechodzą inni, gdy cierpią. Im bardziej czuję ten ból, tym bardziej rozumiem cierpienie ludzi i bardziej mogę im pomóc, służyć i modlić się za nich.”

Raz jeszcze, nawet w czasie najtrudniejszego do zniesienia cierpienia, widział je jako błogosławieństwo od Krsny. Było to udogodnienie dla pogłębienia i zwiększenia jego służby dla innych. Wykład zakończył mówiąc: „Przybywa po mnie Rydwan i wkrótce mnie stąd zabierze.”

Po tym został zaniesiony z powrotem do swego pokoju. Byli tam jego osobiści opiekunowie. Byłem tam również i ja. Maharaja spojrzał na mnie bardzo poważnie i powiedział: „Maharaja, idziesz ze mną. Nie opuszczę tego miejsca bez ciebie. Na tym rydwanie są dwa miejsca, jedno dla mnie, a drugie dla ciebie… Nie opuszczę tego świata jeśli nie wezmę ze sobą mego Maha przyjaciela. Idziesz ze mną…”

Następnie zwrócił się do swych opiekunów: „Powinniśmy natychmiast zadzwonić do jego uczniów na całym świecie i powiedzieć im: ‘Bądźcie gotowi. Radhanath Swami odchodzi z Bhakti Tirtha Swamim. Musicie to przyjąć i się do tego przystosować.’ Powiedzcie im wszystkim, że Bhakti Tirtha Maharaja nie zamierza odejść bez swojego Maha przyjaciela.”

Zwróciłem się do niego: „Maharaja, możesz wziąć mnie ze sobą w swoim sercu...” Nic więcej już nie powiedział na ten temat. To był bardzo głęboki i specjalny gest uczucia jakim mnie obdarzył.

Pewnego dnia, krótko przed odejściem z tego świata, Maharaja praktycznie nie mógł mówić. Lekarz powiedział, że rak dotarł do środka kości i środki przeciwbólowe nie są w stanie już tam dotrzeć. Przeżywał ogromny ból… Jego ciało drżało… Ale nigdy nie płakał z tego powodu.

Mieliśmy nasze sesje Krsna katha… Tego dnia siedział na fotelu. Siedziałem naprzeciw trzymając jego dłoń. Opowiadałem mu o Vrindavan. Rozmawialiśmy o pięknych historiach z książek Prabhupada. Dzieliliśmy realizacje. Ale on nie mógł praktycznie mówić. Zazwyczaj podczas naszych, widziałem jak bardzo był skupiony, by usłyszeć każde słowo. By całkowicie się w nich pochłonąć… Ale tego dnia z powodu bólu i całego stanu ciała, bardzo zmagał się, by móc słuchać o Krsnie. To była jego determinacja…

Dlatego zacząłem po prostu intonować Mahamantrę: „hare krsna hare krsna krsna krsna hare hare hare rama hare rama rama rama hare hare…” Spojrzał na mnie najbardziej niewinnymi i przepełnionymi miłością oczami. Oczami przepełnionymi miłością do Krsny… To było oddanie jak u małego dziecka… Zaczęliśmy intonować razem: „hare krsna hare krsna krsna krsna hare hare hare rama hare rama rama rama hare hare…” Ja intonowałem, by mu służyć, ale on smakował nektar Świętego Imienia. Widziałem jak oszczędzał każdą słodką krople nektaru Imienia. Bał całkowicie Nim pochłonięty.

W czasie gdy intonowaliśmy, po jakiejś minucie łzy zaczęły płynąć z jego oczu. Jego ubranie zaczęło być się mokre. Podniósł wtedy moją rękę i pocałował ją… To był pierwszy raz, gdy ktokolwiek uczynił coś takiego w moim życiu. Po tym spojrzał na mnie z wielką miłością Boga w swoich oczach i powiedział: „Niesamowite! Niesamowite…,” po czym odchylił głowę i uśmiechnął się ze szczęścia. Jego ciało drżało w bólu, a mimo to duchowy jaśniejący uśmiech rozświetlał jego twarz. Zaczął kiwać głową mówiąc: „Wspaniałe! To jest wspaniałe! Jakie to jest wspaniałe!” I wtedy spojrzał na mnie ponownie i z całą szczerością powiedział: „Maharaja, nie istnieje nic lepszego niż to…” Po czym zamilkł, by dodać po chwili: „Każdego dnia to jest coraz lepsze…”

Kto w tym świecie, będąc w takim stanie zdrowia, mógłby mówić wprost ze swego serca z taką radością? Tylko osoba, która prawdziwie smakowała nektaru Świętych Imion… Hare krsna hare krsna krsna krsna hare hare hare rama hare rama rama rama hare hare…

Podczas naszych rozmów, Maharaja wiele razy wyraził swoje bardzo głębokie uznanie dla was wszystkich, wielbicieli świątyni Sri Sri Radha Gopinath. Posiadał bardzo głęboki szacunek i uznanie dla różnych projektów, nastroju wielbicieli, i za przykład, który razem wszyscy staracie się podzielić ze światem. Mówił o tym wiele razy. Był bardzo dumny ze świątyni Radha Gopinath. W szczególności był bardzo dumny i bardzo wdzięczny wielbicielom z Bhaktivedanta Hospital. Powiedział, że jest to jedna z najważniejszych projektów w całym ISKCONie. Pragnął bym was wszystkich zdopingował mówiąc: „Proszę, kontynuujcie swoją służbę z całą szczerością.” Obsypał was wszystkich, płynącymi z głębi serca błogosławieństwami.

Dwa dni przed tym jak odszedł z tego świata zawołał jednego ze swych opiekunów i powiedział, by przyniósł jego ostatnią książkę: „Beggar IV – Die Before Dying”. Mając ją w ręku powiedział do mnie: „Maharaja, chciałbym napisać dla ciebie dedykację …” Nie jestem pewien, ale były to prawdopodobnie ostatnie słowa, które napisał.

„Mój drogi bracie, Jego Świętobliwość Radhanath Swami. Byłeś dla mnie nieustannym źródłem boskiej inspiracji. Pozostaje twoim wiecznym dłużnikiem. Byśmy pozostali wiecznie połączeni w swoich ramionach. Bardzo cię kocham i pragnę, by ta miłość zwiększyła się każdego roku, gdy będziemy kontynuować naszą służbę w misji Prabhupada. Z miłością, Bhakti Tirtha Swami.”

Ta piękna dedykacja pokazuje miłosierdzie jakie okazał tej upadłej duszy…

Wkrótce po tym, jego oznaki życiowe zaczęły zanikać. Było nieuniknione, że odejście w pełne miłości objęcia Srila Prabhupada jest tylko kwestią godzin. Tej nocy zgodnie ze swoim pragnieniem czytałem mu Gopigitę i X Canto Srimad Bhagavatam. Pomiędzy wersami intonowaliśmy czas Mahamantrę.

W nocy, około 1.00 zasnąłem na kilka godzin w vanie stojącym koło jego domu. Byłem wtedy również bardzo chory. Wcześnie rano przyszli jego opiekunowie i powiedzieli: „Maharaja może odejść w każdej chwili…”

Usiadłem na swoim posłaniu, podczas gdy oni zaczęli kontaktować się z wielbicielami z Gita Nagari. W ciągu kilku godzin przybyły ich setki. Z Nowego Jorku, New Jersey, Filadelfii, Waszyngtonu, Detroit, z całej Pensylwanii, z New Vrindavan… Od chwili ogłoszenia, Krsna utrzymał go w ciele przez 8 godzin, by każdy, kto pragnął przybyć mógł być tam obecny.

To było najbardziej chwalebne odejście. Setki wielbicieli, którzy kochali go bardziej niż własne życie, intonowali z głębi serca Święte Imiona, by służyć i wyrazić swoje uczucie… Położono na jego głowie pięknego Govardana Sila. Drugi Sila był w jego dłoni. Założyli mu na szyje piękną girlandę z Tulasi od Pancatattvy z Mayapur. Obok niej wisiał druga girlanda z Tulasi Manjari od Pana Nrsimhadevy. Obsypali jego ciało pyłem z Brajy. Było tam również Mahaprasadam Radha Damodar, godnych uwielbienia bóstw Gita Nagari. Tuż obok jego łóżka stały jego własne bóstwa Radha Syamasundar, z którymi tyle podróżował. Wielbiciele skropili jego usta i całe ciało wodą z Gangesu, Radha Kund, Syam Kund, z Yamuny i tysiąca innych świętych miejsc. Stała przed nim piękna fotografia Srila Prabhupada. W dłoniach trzymał święte korale japa…

Po ośmiu godzinach wspaniałego kirtanu, w tej najbardziej duchowej i pełnej oddania atmosferze, Jego Świętobliwość Bhakti Tirtha Swami Maharaja, Ganesyam Prabhu, ukochany sługa Srila Prabhupada odszedł w jego wieczne objęcia. Bhakti Tirtha Maharaja osiągnął wieczną miłosną służbę lotosowych stóp Sri Sri Radha Syamsundar.

Jego odejście było tak pełne wdzięku… Tak słodkie. Po prostu odszedł…

Sangita Prabhu, uczennica Prabhupada, była wykwalifikowaną pielęgniarką. W chwili, gdy serce Maharaja przestało bić ogłosiła wielbicielom, że odszedł on do Boga. W tym czasie można było usłyszeć setki wielbicieli, którzy krzyczeli i płakali w separacji… Jedno małe dziecko krzyczało bez kontroli tarzając się po ziemi. Jego ojciec i inni wielbiciele bardzo się zaniepokoili: „Synu, co ci jest?” Ale on był w ogromnym żalu: „Maharaja był moim najlepszym przyjacielem. Kto będzie się teraz ze mną bawił. Nikt nie robił tego tak, jak Maharaja. Teraz nie mam nikogo, z kim będę się bawić…”

Taki był właśnie Bhakti Tirtha Swami Maharaja. Był przyjacielem każdego. Dla dzieci był najlepszym towarzyszem zabaw, dla braci duchowych – najlepszym przyjacielem, a dla uczniów – najbardziej kochającym przewodnikiem. Potrafił przystosować się do każdej sytuacji, by podbić ludzkie serca i napełnić je Krsną.

Jego odejście wprawiło wielbicieli w osłupienie. Jego ciało emanowało spokojem, miłością i nieziemską równowagą. Wyglądał na absolutnie zadowolonego. Nikt nie musiał robić cokolwiek z jego ciałem, by tak wyglądało. Po prostu takie było.

Osobiści słudzy wykonali abhisek. Na jego ciele zostały namalowane sannyasa oraz samadhi mantry. Został położony na palankin. Setki wielbicieli czekało… Na schodach jego domu zostało wykonane arati. Odbyła się procesja przez las Gita Nagari do świątyni Radha Damodara.

Podczas arati, wpierw ofiarowano ogień Prabhupadowi, potem jemu. Następnie zdjęto girlandy z Prabhupada i położona na ciało Maharaja. Zostało ofiarowane również prasadam i arati bóstw Radha Damodara.

Śpiewano pieśni do odchodzących vaisnavów. Setki wielbicieli pogrążonych w modlitwie okrążało go wyrażając przepełnione miłością wyrazy szacunku. To było najpiękniejsze duchowe doświadczenie… Móc zobaczyć tak wielu wielbicieli dosłownie z całego świata, którzy tak bardzo kochali i byli tak wdzięczni temu duchowemu wojownikowi – Jego Świętobliwości Bhakti Tirtha Swami Maharajowi.

Jego samadhi zostanie wzniesione w Mayapur, koło samadhi Tamala Krsna Goswami Maharaja, Sridhara Swami Maharaja i Gaur Govinda Swami Maharaja. Puspa Samadhi będzie w Gita Nagari.

Jego odejście jest wielką stratą dla świata… Maharaja uczył tak wiele na swoim przykładzie…

Yuga Dharmą jest intonowanie Świętych Imion… Pewnego razu podczas naszego Hari katha Maharaja powiedział: „Obawiam się, że musimy dzisiaj skończyć trochę wcześniej ponieważ nie dokończyłem swoich rund…” To było około godziny 18:00.

Jego opiekunowie zwrócili się do mnie: „Czasami z powodu leków, bólu i stanu w jakim jest, dokończeni rund zabiera mu wiele czasu. Czasami 5 – 6 godzin, czasami nawet dłużej…” Musiał intonować swoje rundy bardzo uważnie.

Powiedziałem Maharajowi: „W twoim stanie nie musisz niepokoić się tym, że nie dokończyłeś swoich rund. Prabhupada zrozumie.”

Bhakti Tirtha Maharaja odparł w sposób, który wstrząsnął moim sercem: „Odkąd przyjąłem ślub przed Srila Prabhupadem, ani jednego dnia nie opuściłem intonowania minimum dwudziestu rund. Będę się tego trzymał do końca życia. Tak długo jak będzie we mnie możliwość, by to uczynić, muszę dokończyć swoje rundy. Dałem słowo Srila Prabhupadzie… Moją miłością dla niego jest dotrzymanie tego słowa. Dał mi tak wiele. Obsypał mnie nieskończoną łaską. Jedynym sposobem na to, by się odwzajemnić jest zadowolenia go. A jak mogę go zadowolić jeśli nie będę dotrzymywać swojej obietnicy? Nigdy nie opuściłem ani jednej rundy w całym życiu i muszę dziś dokończyć swoje rundy.” To było jego przekonanie…

Pomyślałem wtedy o Raghunatha das Goswamim, którego zasady regulujące były niczym linie w kamieniu. Nasza szczerość jest testowana, gdy jesteśmy w bardzo trudnych warunkach, gdy sytuacja jest bardzo trudna do wytrzymania… Krsna używa swoich najdroższych wielbicieli i stawia ich w tak trudnych sytuacjach, by nauczyć nas, że ścieżką doskonałości jest podążanie śladami wielkich dusz.

Misją życia Bhakti Tirtha Maharaja było uczynienie wielbicieli szczęśliwymi, by mogli przyjąć schronienie Świętego Imienia. By przyjęli schronienie towarzystwa wielbicieli. Z tego powodu tak bardzo kładł nacisk na rozwój święcących przykładem duchowych społeczności, które posiadają systemy wspierania. To uzdrowiłoby i dało schronienie ludziom pomimo wszelkich trudności i sytuacji…

Bhakti Tirtha Swami Maharaja był zawsze sługą wielbicieli ISKCONu. W tych ostatnich dniach bardzo podkreślał swoim uczniom, by podczas jego nieobecności pozostali lojalni i wierni ISKCONowi. Wyjaśnił, że pomimo tego, że przeszedł przez tak wiele trudności i nawet czasami oskarżeń, zawsze pozostał lojalnym i wiernym ISKCONowi. Robił tak, bo wiedział, że ISKCON jest misją Prabhupada, jego ofiarowaniem dla naszego Guru Parampara.

Bhakti Tirtha Swami Maharaja mówił nam: „Zawsze bądźcie sługami innych wielbicieli i nie myślcie, że pozbędziecie się mnie tak łatwo. Myślicie, że jeśli umrę to nie będę wam już więcej służył? To nie tak… Kiedy powrócę do Boga moją misją będzie uczynienie wszelkich aranżacji powitania was wszystkich, gdy przyjdziecie. Wiedzcie, że gdziekolwiek zabierze was Prabhupada, zawszę będę się za was modlił i zawsze pozostanę w waszej miłosnej służbie.”

Przed kirtanem chciałbym powiedzieć o jeszcze jednym doświadczeniu, które przeżyłem w powiązaniu z Bhakti Tirtha Maharajem. Mowa tu to wspaniałej inspiracji i dedykacji jego uczniów. Jego osobiści opiekunowie: Ekavir Prabhu, Braja Lila Prabhu, Druhva Prabu, Parijata Mataji, Brahma Muhurtha Prabhu, Mangala Arati Mataji, Gopal, Mahajan… Ci wielbiciele przez wiele miesięcy, 24 godziny na dobę dawali swe serca, dusze i życia służąc mistrzowi duchowemu. Była to bardzo trudna służba… Widzieć w takim stanie osobę, którą kocha się bardziej niż kogokolwiek innego w całym stworzeniu… Ten widok rozdzierał serce… I jednocześnie podjąć odpowiedzialność zaspokojenia jego każdej potrzeby…

Z cielesnego punktu widzenia Maharaja był bezradny. Ale wdzięcznie czyste serca zawsze były tuż obok. W tym samym czasie, pomimo tak wielkiej wewnętrznej i zewnętrznej presji, byli najbardziej łaskawymi i entuzjastycznymi gospodarzami wobec każdego gościa, który tam przybył. Chciałbym podziękować im ofiarowując swe najgłębsze wyrazy wdzięczności.

Byli jak ich Guru Maharaja – Bhakti Tirtha Swami, który ustanowił znakomity przykład zadedykowania swego życia w duchu współczucia dla wszystkich żywych istot, w kompletnym oddaniu dla Sri Guru i Gaurangi. Pokazywali całemu światu na swoim przykładzie bardzo, bardzo wysoki stopień podążania śladami wielkich dusz. Bycia sługą, sługi, sługi…

Z cielesnego punktu widzenia była to niewdzięczna służba… Czasami nie spali dniami. Tak wiele opieki, tak wiele dedykacji…

Być może pewnego dnia będą słuchać nagrania tego wykładu. Jest moją pokorną prośbą, by usłyszeli uznanie was wszystkich poprzez entuzjastyczne intonowanie Haribol - Haribol!!!

Srila Bhakti Tirtha Swami Maharaja ki – jay!!!

Srila Prabhupada ki – jay!!!

Gaura Premanande!