Radhanatha Swami: Życie we współczuciu, dedykacji i miłości - Bhakti Tirtha Swami Maharaja CZĘŚĆ 3


Ostatecznie zwyciężył Nityananda Prabhu…

Hladini otrzymała bóstwa Gaurnitai. Nie wiedząc co zrobić przyszła do mnie i zapytała: „Muszę nauczać! Nityananda Prabhu powiedział, bym nauczała, a ja nie mam o tym zielonego pojęcia! Przez 15 lat mieszkałam na pokrytej błotem farmie wykonując służbę pujariego, rąbiąc drewno i gotując! Co powinnam teraz uczynić?” Odpowiedziałem: „Wiem dokładnie co powinnaś zrobić. Weźmiemy cię ze sobą i rozpoczniesz kobiecą grupę nauczania na uniwersytetach. Będziesz nauczała i kultywowała dziewczęta i uczynisz z nich wielbicieli.” „Tak! To jest właśnie to!”

Miała ze sobą jeden z butów Balarama, który przez całe życie służył jej za poduszkę. To był drewniany but. Zawsze na nim spała. Zawsze w służbie dla Balaramji w formie Nityananda Prabhu…

Pamiętam jak pewnego razu w Sinsinati, Columbus prowadziliśmy harinama i stolik z książkami. Cokolwiek robiliśmy, Hladini zawsze rozstawiała bóstwa Gaurnitai. Przyszła wtedy policja i zaaresztowała naszą grupę. Złożyło się, że mnie tam wtedy nie było. Byłem w drodze do innego college’u.

W momencie, gdy policja chciała ich zaaresztować, Hladini powiedziała wskazując na bóstwa: „Nie możecie nas zaaresztować bez zaaresztowania ich!” „Lalki? Mamy zaaresztować lalki?” „Nie! To nie są lalki! To na ich polecenie jesteśmy tutaj, intonujemy Święte Imiona i rozdajemy prasadam. Na ich rozkaz! Jak możesz zaaresztować nas bez zaaresztowania ich?” Powiedziała to z wielkim przekonaniem. „O czym ty mówisz? To nie są nawet ludzie.” „Nie! To są ludzie! Jesteśmy tutaj z ich polecenia! Nie możesz aresztować nas bez aresztowania ich!” No i policja zaaresztowała bóstwa…

Wielbiciele wraz z bóstwami znaleźli się w więzieniu za prowadzenie harinamu bez posiadania stosownego pozwolenia. Gdy udali się do sędziego, Hladini powtarzała cały czas to samo. Przyniosła ze sobą bóstwa. „To na ich polecenie! Oni nam rozkazali! Krsna jest twoim ojcem, Krsna jest twoją matką, jest twoim życiem i duszą! Krsna jest twoim skarbem! Intonuj Hare Krsna! Wielb Krsnę! Podążaj za Jego naukami! Oni dali nam rozkaz nauczania na całym świecie. Jesteśmy bezsilni! Musimy to robić, ponieważ taką nam dali instrukcje.”

Powiedziała to z tak wielkim przekonaniem, że sędzia oznajmił: „Jeśli podążacie za ich instrukcjami nie mogę was aresztować. Idźcie i wykonujcie ich polecenie.” Nie potrzebowała prawnika. Za adwokata miała Gaurnitai. To była jej wiara…

To, co robiła było niesamowite. Pozwólcie, że coś wam o niej opowiem… Jej miłość do Krsny była tak silna, że każda kobieta, student, czy ktokolwiek inny, kto miał z nią kontakt, nie mógł porzucić jej towarzystwa. Musieli zostać wielbicielami. Chcieli pomóc jej na każdy możliwy sposób. Byli pełni szczęścia. Była uosobieniem miłości Boga.

Gdy zostałem wysłany do Indii, w New Vrindavan miało miejsce wiele zmian. Nie było kirtanów. Nie było strojów vaisnava. Zmieniło się tak wiele...

Jako, że Hladini była bardzo głęboko pochłonięta Caitanya Caritamritą i tradycją Gaudia Vaisnava, zmiany te łamały jej serce. Gdy przybyłem tam, płakała: „Nie mogę tutaj zostać. Nie mogę za tym podążać. Nie chcę jednak nikogo urazić. Proszę, pomóż mi.”

Gdy Bhakti Tirtha Maharaja przybył do New Vrindavan, udaliśmy się tam razem z Hladini. Maharaja opowiadał o niesamowitym nauczaniu w Afryce. Około tygodnie później zapytała mnie: „Czy dostanę twoje błogosławieństwo, by tam pojechać? W Afryce będę mogła wielbić Pana Nityanandę bez tych wszystkich ograniczeń.” „Porozmawiajmy z Maharajem.”

Pojechaliśmy do Instytute for Applied Spiritual Technology i spotkaliśmy się w w pokoju Maharaja. To była bardzo głęboka i wspaniała rozmowa. Hladini nie powiedziała praktycznie ani słowa. Musiałem mówić za nią. Siedziała tam ze łzami w oczach… Na koniec Bhakti Tirtha Maharaja oznajmił: „Otrzymanie takiego wielbiciela ja ty, jest największym błogosławieństwem dla Afryki. Czy to jest to, czego naprawdę pragniesz?” „Maharaja, proszę przyjmij mnie jako sługę.”

Udała się do Afryki.

Czy opowiedzieć wam interesującą historię o Hladini? Była doskonała w indywidualnym nauczaniu, ale nigdy, w całym swoim życiu nie dała wykładu…

Zawsze pragnęła udać się do Vrindavan. Dlatego pewnego razu zaaranżowałem dla niej przyjazd do Indii. Wzięliśmy ją do Vrindavan, zrobiliśmy Govardana Parikrama, odwiedziliśmy Barsanę, Nandagram i wielu innych miejsc. Przez cały czas tej wyprawy była odurzona duchową miłością. Niesamowitym było patrzeć na jej stan.

Następnie przywieźliśmy ją z powrotem do Bombaju. Wówczas świątynia Radha Gopinath była zaledwie lochem ze szczurami, karaluchami i tzw. brahmacarinami. W tamtym czasie nawet nam nie pozwalano tam być. Brahmacarini nie lubili nas. Pamiętacie to?

Dlatego wykłady ze Srimad Bhagavatam odbywały się w domu Sri Nathji. Jednego dnia poprosiłem Hladini: „Proszę, dzisiaj ty daj wykład.” Gdy to usłyszała zamarła w bezruchu niczym statua: „Nie. Nigdy nie dałam wykładu. Nie, nie dam tego wykładu.” „Hladini Devi, proszę, daj wykład ze Srimad Bhagavatam. Wszyscy będą bardzo zadowoleni mogąc ciebie słuchać.” „To są kulturalni i cywilizowani ludzie. Ja jestem jak dzikus, jak mogę im dać wykład? Nie mam żadnych kwalifikacji, nie znam filozofii. To jest jedyna rzecz, której nie zrobię. Nie tam wykładu. Opuszczę to miejsce jeśli zmusisz mnie do dania tego wykładu. Nie dam go.” Odpowiedziałem: „Dobrze, już dobrze. Ja dam wykład.”

Wszyscy siedzieliśmy. Zebrało się dwudziestu, dwudziestu pięciu wielbicieli w salonie Sri Nathji. Zaśpiewałem Jaya Radha Madava, Om namo bhagavate vasuvedaya, przeczytałem sanskryt, wers, znaczenie i wtedy powiedziałem: „Teraz Haldini Mataji da wykład.” Zaraz po tym stałem i wyszedłem. Ona zaczęła krzyczeć: „Nie! Nie!”, a ja wyszedłem z pokoju i zamknąłem drzwi, by nie mogła uciec. Zszedłem po schodach i wyszedłem z mieszkania, by nie mogła mnie znaleźć. W międzyczasie jeden wielbiciel położył przed nią książkę i mikrofon. Co mogła zrobić… Zaczęła mówić. Po kilku minutach wszedłem z powrotem na górę, by posłuchać. Uchyliłem drzwi tak, by mnie nie zauważyła.

Dała wspaniały wykład. Nauczała z ogromnym entuzjazmem. Przez pierwsze dziesięć minut tylko przepraszała wszystkich za brak kwalifikacji. Mówiła przez dwie godziny. Wielbiciele byli oczarowani. Po tym dniu już nigdy nie przestała dawania wykładów ze Srimad Bhagavatam…

Gdy udała się do Afryki, wkrótce zaczęła prowadzić grupy harinamowe, w których tańczyły i śpiewały setki dzieci. Kochała to robić. Gotowała dla nich i rozdawała prasadam. Była niczym matka. Dawała fantastyczne wykłady. Wkrótce była w telewizji, radiu, czasopismach, udzielała wywiadów w gazetach. Praktycznie każdego dnia była sensacją w mediach. Głowy państw, oficjałowie rządowi przychodzili, by przyjąć w niej schronienie. Nauczała po prostu niesamowicie. Całkowicie nieustraszona.

A to wszystko działo się dzięki inspiracji Bhakti Tirtha Swamiego. Tak bardzo głęboki związek…

Po paru latach miał miejsce polityczny przewrót w Liberii, gdzie zdarzyło się, że nauczała. Została wówczas zabita wraz z ośmioma innymi wielbicielami. Zostali zastrzeleni.

Gdy mafia przejęła rząd, najechali świątynię w środku nocy i ustawili w szeregu wszystkich mężczyzn, by ich zabić. Powiedzieli wówczas do Hladini: „Ponieważ jesteś kobietą, nie skrzywdzimy cię. Odejdź.” Gdy zobaczyła jak zastrzelili pierwszego wielbiciela, nie mogła tego tolerować…

Kilka tygodni przed tym zdarzeniem napisała do mnie list, w którym powiedziała: „Jedyną rzeczą, której boję się w życiu jest popełnienie obrazy wobec vaisnavy. Niczego innego się nie obawiam.” Opowiadała jednocześnie o licznych sytuacjach w Liberii, podczas których wiele razy otarła się o śmierć.

Gdy zaczęli strzelać do wielbicieli zaczęła krzyczeć: „Nie możecie tego robić! Nie możecie zabijać wielbicieli!” Dookoła byli wojskowi z karabinami. Ich przywódca strzelał z pistoletu. Podbiegła do niego i złapał ramię, by nie był w stanie strzelać. „Nie możesz tego robić! Nie możesz…” Widziała, że zostanie zabita… Złapała rękę przywódcy tego państwa, by nie mógł nikogo więcej zabić. Wtedy wycelowali w nią i zabili.

Była gotowa raczej umrzeć niż stać i patrzeć jak zostaną zabici wielbiciele. To była jej wierność i oddanie.

Bhakti Tirtha Maharaja miał ogromną i głęboką wdzięczność dla Hladini. Związek na całkowicie czystym, duchowym poziomie… Coś naprawdę niesamowitego. Po jej odejściu Maharaja powiedział mi: „W poprzednim życiu, oboje z Hladini byliśmy wielbicielami i bardzo bliskimi przyjaciółmi. Byliśmy niczym bracia. Nasz duchowy związek jest tak głęboki, że trwa od poprzednich narodzin.”

Maharaja dokonując w Afryce heroicznych czynów w pełnej oddania służbie dla Prabhupada, rozwijał w tym samym czasie jeden z najbardziej udanych projektów w Waszyngtonie, stolicy Ameryki. Insitute for Applied Spiritual Technology docierał do tak wielu osób… Maharaja prowadził wykłady na Harwardzie, bardzo wysoce cenionej uczelni w Waszyngtonie.

Maharaja był osobą o tak wielkim współczuciu… Bycie nauczycielem nie jest wyłącznie kwestią mówienie o filozofii. Esencją jest przemiana ludzkich serc, obudzenie w nich miłości Boga i sprawienie, że ludzie stają się bardzo przywiązani do towarzystwa wielbicieli i Świętego Imienia Krsny.

Gdy Srila Prabhupada przybył do Ameryki zobaczył tak wiele milionów niewinnych dusz, nierozłącznych cząstek Krsny, które były oszukiwane i wykorzystywane przez Mayę. Musiał je ocalić. Prabhupada prezentował świadomość Krsny tak, by dotrzeć do ludzi zgodnie z kala, desa, patra – czasem, miejscem i okolicznościami. Robił to nigdy jednak nie zmieniając przesłania.

Maharaja zauważył, a miało to miejsce w latach 80tych, że do ruchu nie przyłączało się tak wiele osób jak w latach 60tych i 70tych. Musieliśmy jakoś dotrzeć do ludzi w sposób, który był odpowiedni do ich zainteresowań. Dlatego Maharaja wykorzystywał tematy, które były najbardziej popularne. Swoje nauczanie kierował do kręgu ludzi o wysokim potencjale zainteresowania świadomością Krsny. Prowadził seminaria i wykłady dla pokolenia New Age z punktu widzenia psychologii, psychiatrii, rozstrzygania konfliktów, czy polityki. Mówił o UFO, niezidentyfikowanych obiektach latających. Za pomocą tych kultowych tematów docierał do ludzkich serc.

W związku z tym, często uważano go za kontrowersyjnego i nie przyjmowano jego metod. Ale jaki był rezultat takiego nauczania? Maharaja zyskiwał zaufanie i miłość ludzi, by następnie stopniowo szkolić ich w świadomości Krsny.

Przychodzili do niego magistrowie, doktorowie, profesorowie… Z czasem intonowali szesnaście rund, przestrzegali czterech zasad, studiowali książki Srila Prabhupada, byli oddani misji ISKCONu, przyjmowali inicjacje. Najbardziej kwalifikowani wielbiciele w Ameryce weszli w kontakt ze świadomością Krsny dzięki Bhakti Tirtha Swamim Maharaju.

Część z metod, które praktykował były krytykowane. Ale mogę wam powiedzieć z głębokim przekonaniem, że krytykujące osoby po prostu nie mogły rozumieć jego współczucia i otwartego umysłu.

Gdy byłem w Gita Nagri widziałem kwalifikowanych i inteligentnych ludzi, którzy przyłączyli się dzięki właśnie tym innowacyjnym programom nauczania. Nigdy, w żaden sposób nie mieli związku z wielbicielami, a teraz żyli w oparciu o doskonałą kulturę Gaudia Vaisnava. Możesz osądzać rzeczy po ich rezultacie… Możesz oceniać drzewo po jego owocach…

To dzięki głębokiemu współczuciu, by dotrzeć do ludzkich serc, uczynił to w tak niesamowity i pełen geniuszu sposób. Sprowadził ich do lotosowych stóp Srila Prabhupada i Gaura Nitai, którym się podporządkowali.

Bhakti Tirtha Swami Maharaja ki – jay!

Co roku miały miejsce nasze spotkania. Siadaliśmy przy stole, by coś zjeść, a potem rozmawialiśmy siedząc lub leżąc. Cokolwiek budowało moje serce musiałem powiedzieć Bhakti Tirtha Maharajowi. To samo było z nim. To była piękna relacja.

Ważna rzecz… Podczas każdego naszego spotkania, co najmniej przez pół godziny dyskutowaliśmy o tym, jak wielką łaskę otrzymaliśmy nigdy nie chorując na malarię. W Indiach tak wiele osób na to choruje…

Zawsze mówił: „Byłem w Afryce przez tyle lat, wielbiciele chorowali na malarię, a ja nigdy.” Ja wtedy odpowiadałem: „Byłem w Indiach przez tyle lat i nigdy na nią nie chorowałem…” To był temat, który zawsze dyskutowaliśmy. Trwało to przez co najmniej osiem lat. I powiem wam, że w obydwu z nas rozwijała się duma. Pewien rodzaj dumy z powodu nigdy nie bycia chorym na malarię. Z czego innego ktoś taki jak ja mógłby być dumny…

Tak, czy inaczej, po roku zachorowałem na malarię. Dvarakadis Prabhu może wam coś o tym powiedzieć… To była bardzo ciężki przypadek. Miałem gorączkę, pociłem się, brałem lekarstwa i za każdym razem jak je przyjmowałem zaraz wymiotowałem. Zawieziono mnie do szpitala. Dostawałem zastrzyki, by w taki, czy inny sposób uwolnić się od malarii.

Przez cały czas zastanawiałem się jednak jak to wyjaśnię Bhakti Tirtha Maharajowi. Jestem zdrajcą!

Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, podczas naszego następnego spotkania Maharaja powiedział: „Muszę ci coś wyznać.” „Co takiego?” „Zachorowałem na malarię.” Wtedy wymieniliśmy kartki, na których napisana była data zachorowania. Okazało się, że wypadła ona tego samego dnia i w tym samym czasie. Dokładnie w tym samym czasie udaliśmy się do szpitala. On w Afryce, a ja w Indiach. Prawdopodobnie też o tej samej godzinie zostaliśmy ukąszeni przez komara…

Obydwoje radowaliśmy się z naszego związku.

Bhakti Tirtha Maharaja podróżował po całym świecie. Jego entuzjazm, determinacja i współczucie były nieograniczone. Gdziekolwiek się udał hipnotyzował serca wielbicieli. Topił je... Był tak personalny… Troszczył się o każdego. Ponieważ pochodził z rodziny mniejszości etnicznej i przez całą młodość był prześladowany, posiadał ogromną sympatię do każdego wielbiciela, którego źle traktowano. Nigdy nikogo nie oceniał. Był przyjacielem i dobrze życzącym każdego i w każdych warunkach. W tym duchu podróżował po całym świecie szerząc czysty przekaz Pana Caitanyi i Srila Prabhupada.

Jego kirtany były sławne we wszystkich czternastu światach. Nie było nikogo, kto tańczyłby tak jak on. Mógł tańczyć godzinami… Miał pięćdziesiąt lat i wciąż nigdy się nie zatrzymał. Posiadał ogromny spontaniczny smak do Świętego Imienia.

Pamiętam, gdy był jeszcze brahmacarinem, w New Vrindavan wielbiciele przychodzili do mnie i mówili: „Kim jest ten Ganesyam? Nigdy nie widzieliśmy kogoś, kto intonuje japa tak jak on.” Siedział zawsze naprzeciwko Prabhupada intensywnie intonując Święte Imię. Z ogromną intensywnością. Był prawdziwie uzależniony od Świętego Imienia.
Nigdy nie opuścił żadnej ze swych rund od chwili przyjęcia inicjacji. Nawet jeśli musiał czuwać przez całą noc wykonując jakąś służbę, nigdy nie porzucił swego ślubu intonowania minimum dwudziestu rund dziennie. Jego sadhana była wzorowa, bardzo głęboka i potężna. Jego kirtany miały tak wiele entuzjazmu.

Pamiętam jak któregoś roku odwiedził świątynię Radhagopinath i poprowadził Mangala Arati. Już przed tym, jak podpalono kadzidła wszyscy tańczyli w ekstazie. Pamiętacie? Nie przestał tańczyć nawet po tym jak zabrzmiała koncha. Biegał ze wszystkimi po całej świątyni w tą i z powrotem, kręcili się w kółkach. A to było tylko Mangala Arati… Był po prostu intensywnie odurzony Świętym Imieniem…

Przy tym grał na bębnie. Bum, bum, bum. Czasami jego uczniowie mówili, „Maharaja, musisz mówić głośniej, bo po tylu kirtanach z naszym Guru…”

Tak… Podczas spotkań GBC w Mayapur Dham, był jednym z najważniejszych punktów programu. Wielbiciele z całego świata uczestniczyli w jego kirtanach i wykładach. Były naprawdę znakomite. Zawsze odnosiły się do życia wielbicieli. Mówił czystą siddhantę Gaudia Vaisnavizmu w sposób, jaki wielbiciele potrzebowali usłyszeć, zgodnie z ich problemami, świadomością, zmaganiami i inspiracjami. Niewiarygodne. Był takim inspirującym mówcą… Wierzę, że był najpotężniejszym mówcą ISKCONu.
Był tak bardzo pochłonięty tym co mówił… Podam wam jeden przykład. W czasie trwania międzynarodowego festiwalu w Mayapur, dał wykład ostatniego dnia spotkania GBC. Gdy przemawiał, w świątyni Pancatatvy zebrało się ponad tysiąc wielbicieli. Mówił o dedykacji dla Srila Prabhupada, lojalności wobec ISKCONu, podporządkowaniu Krsnie. Mówił z taką mocą… Jego głos rozbrzmiewał gromko we wszystkich kierunkach. Jego ciało wyrażało współczucie i miłosierdzie serca. Mówił w taki sposób, że pod koniec wykładu niektórzy wielbiciele byli na krawędzi swych siedzeń.

Nagle z jego nadgarstka wyleciał w powietrze zegarek, płaszcz spadł na ziemię, a kapelusz wyfrunął do góry. Sanyasin siedzący obok niego spojrzał na mnie i powiedział: „Łaaał! Nigdy nie widziałem czegoś takiego!”

Srila Bhakti Tirtha Swami Maharaja ki – jay!

Był entuzjastyczny, zdeterminowany i w pełni przekonany. Jego wykłady przemieniały serca. Napisał ponad dwadzieścia książek. Napisał je w taki sposób… Niektóre z nich były skierowane nie tylko do wielbicieli, ale również i do przeciętnego człowieka, który potencjalnie był bardzo podatny na świadomość Krsny. Napisał książki dotyczące problemu seksualnej namiętności, terroryzmu, wojen, samobójstw, biedy, chorób umysłowych i depresji. Tematy, które były ważne dla ludzi na całym świecie, pokazywał z duchowego punktu widzenia. Dawał ludziom świadomość Krsny.

Jego książki zostały przetłumaczone na całym świecie na ponad 20 języków. Osoby, które nigdy nie zbliżyłyby się do religijnej instytucji, a szczególnie do ruchu Hare Krsna, czytając jego książki doznawali przemiany serca. Wielu z nich stawało się po tym wielbicielami. Pośrednio lub bezpośrednio. Zadziwiające.

I robił to, co praktycznie nikt poza Jamuną Mataji ze swoją książką „Cook book” nie zdołał uczynić. „Cook book” była książką kucharską numer jeden. Jamuna Prabhu jeździła na tournee po księgarniach na całym świecie rozdając autografy i prowadząc wykłady o gotowaniu. Poza nią, Bhakti Tirtha Swami był jedyną osobą, która posiadała tą niesamowicie upełnomocnioną sposobność. Będąc promowanym przez wydawnictwa, jeździł na tournee po głównych księgarniach w Ameryce dając seminaria i podpisując swoje książki.

Postępował zgodnie z tym, o czym pisał. Miał powiązania z niesamowicie wysoko postawionymi ludźmi. Gdziekolwiek się udał, nie ważne czy była to Rosja, Afryka, Ameryka Północna i Południowa, Australia, czy Europa, był w telewizji, radiu, we wszystkich mediach. Był niesamowicie fascynującą osobą. Dawał seminaria, które cieszyły się największą popularnością wśród wielbicieli na całym świecie. Prowadził seminaria na tematy, które czuł, że wielbiciele potrzebują usłyszeć, by stać się szczęśliwymi i stałymi w świadomości Krsny.

Pamiętam jak zaledwie kilka lat temu podczas festiwalu w Rosji, odbywało się jednocześnie cztery lub pięć seminariów. Dawali je główni liderzy ISKCONu. Jednak te, prowadzone przez niego były najbardziej popularne. Przez dwie godziny każdego dnia, podczas jego wystąpienia siedziało w najwyższym skupieniu co najmniej trzy tysiące rosyjskich wielbicieli.

Był w porannych programach u boku wielkich, potężnych ludzi w telewizjach Rosji, Ukrainy, Litwy i wielu innych krajów. Prowadził rodzaj nauczania, który nikt inny w ISKCONie na całym świecie nie był stanie prowadzić. Dlaczego? Co było źródłem jego upełnomocnienia?

Każdego dnia pisał swój pamiętnik modląc się do Prabhupada: „Nie pragnę pieniędzy, nie pragnę seksu, bogactwa, sławy ani wyzwolenia. Pragnę tylko służyć Tobie. Pragnę tylko służyć Srila Prabhupadzie rozprzestrzeniając jego pełną chwały misję współczucia.” Ponieważ modlił się o służbę, otrzymał ją. Tak niezwykłą służbę…

Kilka lat temu byliśmy razem w Gita Nagari. W tym czasie dotarła do nas wiadomość, o samobójstwie, które popełnił jeden wielbiciel. Wybaczcie jeśli mówię coś niepoprawnego, ale ta historia pokaże chwałę współczucia Maharaja.

Wielbiciele nie mogli zrozumieć dlaczego ten inicjowany wielbiciel mógł zrobić coś takiego. To była tajemnica.

Siostra tego wielbiciela zrozumiała szczere współczucie Bhakti Tirtha Swamiego. Otworzyła się przed nim i wysłała wiadomość: „Mój brat, na kilka dni przed tym jak odebrał sobie życie napisał do mnie, że jest homoseksualistą. Był jednocześnie wielbicielem. Jako, że filozofia świadomości Krsny nie akceptuje niedozwolonego seksu, a seks homoseksualny może być wyłącznie taki, nie wiedział jak może pasować do społeczności. Jednocześnie nie wiedział jak może ją porzucić, z powodu silnej wiary w Krsnę. To stało się powodem, dla którego postanowił odebrać sobie życie. Nikt nie wiedział co było w jego umyśle. Trzymał to w tajemnicy.”

Gdy otrzymaliśmy tą wiadomość, odbyliśmy wraz z Bhakti Tirtha Maharajem bardzo głęboką rozmowę. Był bardzo głęboko zatroskany. Powiedział: „Nie uznajemy homoseksualności. Nie jest to możliwe do przyjęcia w naszej kulturze, czy filozofii. Ale Prabhupada mówił, by nienawidzić chorobę, a nie chorego… Problem tkwi w tym, że ci ludzie nie są szanowani. Są potępiani. Jeśli opuszczą świadomość Krsny nigdy nie zostaną oczyszczeni albo zrobią to, co uczynił ten chłopiec. Możemy nie akceptować kogoś grzechów lub natury, którą posiada, ale wciąż powinni tą osoby wspierać i szanować jako, że jest vaisnavą, dając im w ten sposób szansę bycia świadomym Krsny.”

Zmagał się w umyśle, jak osiągnąć tą równowagę. Pewni ludzie, nawet liderzy ISKCONu, krytykowali go za to. Nie wysocy przywódcy… Krytykowali, że sympatyzuje z tym niereligijnym działaniem. Ale oni wcale nie rozumieli ducha w jakim to czynił. Nie rozumieli jego serca. Maharaja był po prostu pełen współczucia dla dusz. Nie zważał na zwyczaje, naturę i problemy osoby. Wiedział, by osoba była świadoma Krsny i powróciła do Boga musi być inspirowana i wspierana. To była natura jego współczucia.

W wielu przypadkach ludzie mają różnego rodzaju problemy: uzależnienie od narkotyków, alkoholizm czy homoseksualizm. Te osoby przychodziły do Bhakti Tirtha Swamiego. Stał się schronieniem dla wielu z nich. Taka była jego natura: by być pełnym miłości, współczucia i szacunku do każdej żywej istoty.

Maharaja dał schronienie tak wielu osobom… Afrykanom pochodzącym z miejsc, w których wciąż uważani byli jako mniejszość i nie traktowani z odpowiednim szacunkiem. Tysiącom ludzi w Afryce i na całym świecie… Odnaleźli w nim schronienie uczniowie Prabhupada i innych Guru oraz setki jego własnych uczniów. Odnaleźli w nim bohatera. Czuli w nim miłość Krsny.

Wyalienowani wielbiciele… Wielu z uczniów Prabhupada, którzy odsunęli się od naszej misji oraz drugie pokolenie wielbicieli… Wierzę, że to właśnie oni pokładali największe zaufanie w Bhakti Tirtha Swamim. Uczyniło to również wielu bhaktów z gurukuli, młodego pokolenia, które urodziło się w naszym ruchu. Dał im tak wiele ze swego czasu, tak wiele energii, miłości i szacunku. Robił to, by im pomóc, zainspirować, zmotywować i odżywić w nich czystą bhakti.

Faktycznie, ostatnio miałem towarzystwo wielbicieli z gurukuli. Powiedzieli wtedy coś bardzo pięknego: „Jesteśmy z gurukul i wiemy, że Bhakti Tirtha Swami jest Cool Guru.”

Kochali go. Był prawdopodobnie najbardziej popularnym liderem ISKCONu wśród bhaktów z gurukuli.

Tak… Odnajdujemy w Bhakti Tirtha Maharaju najbardziej transcendentalną historię przemiany nieszczęśnika w człowieka sukcesu. Zaczynał z niczym, bez żadnej nadziei na stanie się światowym przywódcą. Mały czarny chłopiec z getta w Cleveland, który nawet nie miał ojca, praktycznie bez ubrań ani jedzenia. Żył w otoczeniu pełnym zbrodni i przemocy. Posiadał wadę wymowy, która uniemożliwiała mu poprawne mówienie, przez co nawet jego właśni ludzie śmiali się z niego i drwili. Jaką szansę miał ten mały chłopiec z getta by odnieść sukces w życiu?

A kilka lat później? Autor dwudziestu książek, udzielanie darsanów, telewizja, międzynarodowe przywództwo, doradca Narodów Zjednoczonych… Gdy byłem w Gita Nagari zobaczyłem wielbicieli z Południowej i Północnej Ameryki, Australii, Indii, Włoch, Francji, Anglii, Rosji i Afryki. Przyjmowali w nim schronienie i podporządkowali swe życia wielbiciele z każdego kontynentu na Ziemi. Był ich inspiracją.

Jakże niewiarygodna historia sukcesu. A wszystko to przyszło dzięki szczerym modlitwom.

W roku 2004 był na samym szczycie kariery rozprzestrzeniania na cały świat świadomości Krsny. Na szczycie kariery wpływania na życia ludzi w bardzo głęboki sposób…

W ofiarowaniu, które napisał na Vyasapuje Srila Prabhupada modlił się: „Chciałbym powiedzieć, że wszystko przebiega tak wspaniale. Ale faktem jest, że widzę wielu wielbicieli, którzy zmagają się ze złymi nawykami z przeszłości. Widzę wiele przeszkód i anarth w ich sercach. Wielu wielbicieli w tym świecie nie jest w stanie nawet utrzymać duchowych standardów. To bardzo rani moje serce. Istnieje depresja…”

Nie mógł tolerować widoku cierpiącego wielbiciela… Prowadził seminaria, nauczał, prowadził kirtany, osobiście doradzał każdemu, kto do niego przyszedł. Tamtego roku odwiedził trzydzieści dwa kraje. Zwycięskie tournee…

Lecz wciąż mówił: „Pomimo tego, wielbiciele potrzebują pomocy.” Dlatego modlił się do Srila Prabhupada: „Pozwól mi przyjąć nastrój Vasudeva Datta i jeśli tego pragniesz Prabhupada, jeśli tego pragniesz Krsno, pozwólcie mi cierpieć i w ten sposób usunąć przeszkody, by wielbiciele mieli szczęśliwe życie w świadomości Krsny i powrócili do domu, do Boga.” Ofiarował tą modlitwę z głębi swego serca…

Wkrótce po tym, diagnoza lekarska wykryła u niego czerniaka złośliwego. Raka, który według klinicznych analiz jest niemożliwy do uleczenia.

W X Canto Srimad Bhagavatam, Vasudeva wyjaśnia, a Prabhupada potwierdza, że obowiązkiem człowieka jest czynienie wysiłku w celu ochrony własnego życia. Ponieważ Bóg dał nam to ciało, naszym obowiązkiem jest utrzymanie i chronienie go, w szczególności, gdy jest ono użyte w cennej służbie dla Krsny.

Z tego powodu Maharaja próbował wiele lekarstw. Udał się do Meksyku, Arizony, na Hawaje. Próbował wielu naturalnych metod, min. alopatii. Jednak ostatecznie zrozumiał, że ta choroba nie może zostać uleczona.

W trakcie leczenia, lekarze amputowali jedną z jego nóg. Wyobraźcie sobie jak wielkie było to poświęcenie. Ta pełna wdzięku i bosko tańcząca noga została amputowana przez piłę chirurga… Ale nawet i to nie pomogło. Rak rozprzestrzenił się już na całe ciało.

Proszę posłuchajcie uważnie o jego nastroju służby… Wielbiciel widzi każdą sposobność, jako okazję do służenia. Postanowił wykorzystać doświadczenie umierania, by podzielić się nim ze światem w całkowicie pozytywnym nastroju świadomości Krsny. Napisał wtedy swoją ostatnią książkę zatytułowaną „Umrzyj zanim umrzesz.” Niesamowita książka. Dzieli się w niej realizacjami i doświadczeniami przechodzenia przez kolejne etapy śmierci i umierania w perspektywie doskonałej świadomości Krsny.

Gdy zdał sobie sprawę, że nie zostało mu zbyt wiele czasu, wielu wielbicieli zaczęło czynić aranżację, by zabrać go do Vrindavan, by tam opuścił ciało. Inni zapraszali go do Mayapur jako, że porzucenie ciała w świętym Dham jest w najwyższym stopniu pomyślne. Ale posłuchajcie proszę moi bracia i siostry o wierze Bhakti Tirtha Maharaja w Srila Prabhupada.

Srila Prabhupada powiedział, że żaden z jego ośrodków nie jest różny od Goloki Vrindavan, z powodu mającej tam miejsce czystej i nie motywowaej służba dla Radhy i Krsny. Bhakti Tirtha Maharaja pragnął rozprzestrzenić chwałę przesłania Prabhupada nawet podczas swojej śmierci. Postanowił, że porzuci ciało w Gita Nagari. Dlaczego? Ponieważ pragnął złożyć bardzo stanowcze oświadczenie przed całym światem.

Gdziekolwiek znajduje się ośrodek ISKCONu, dzięki łasce Prabhupada, to miejsce jest świętym Dham. Jest miejscem świętym, w którym umierając powraca się do domu, do Boga. Udając się do Gita Nagari pokazywał wiarę, miłość i intensywne pragnienie gloryfikowania współczucia Srila Prabhupada.

Bhakti Tirtha Swami Maharaj ki – jay!

Powiedział: „Srila Prabhupada przybył do Gita Nagari i uczynił go świętym miejscem. Stały tutaj jego lotosowe stopy. Dlatego dla mnie jest to Vrindavan.” Taka wspaniała realizacja…

Tego roku powróciłem do New Vrindavan w maju… Od tego momentu historii podzielę się z wami moimi własnymi osobistymi doświadczeniami w związku z Bhakti Tirtha Maharajem. Wiele z tych historii są dla mnie bardzo osobiste. Niektóre zbyt osobiste, by o nich mówić. Czy mam na to wasze zgodę?

Nie wnikając w szczegóły, New Vrindavan przeszło przez bardzo trudne przejścia w zarządzaniu. To bardzo dotykało społeczność. Miały miejsce pewnego rodzaju trudności w komunikacji i przez miesiące wielbiciele czekali na mój powrót, bym pomógł w ich rozwiązaniu. To było bardzo krytyczna kwestia, dlatego podszedłem do niej bardzo poważnie.

Gdy wróciłem do New Vrindavan miało tam miejsce spotkanie GBC i liderów świątyń na Północną Amerykę. Trwało dwa dni. Po tym odbył się Festiwal Inspiracji, gdzie wielbiciele z całej Ameryki prowadzili wiele wykładów, seminariów oraz przedstawień. To był festiwal roku w Ameryce.